Strona 1 z 1

Jak przyotować się do zimowej wyprawy/przemarszu

: śr 07 sty 2015, 11:16
autor: Jorund
Jako że chciałbym zorganizować zimową wyprawę, a wielu z nas nigdy zimą poza przystanek nie łazi :-) Pragnę podzielić się moimi spostrzeżeniami. Wiem że zima, a zima to różnica. Moja wyprawa miała miejsce przy -5*C, wietrznej i suchej pogodzie, pokrywa śnieżna 5-10 cm.
Obrazek

Do każdej pogody należy się inaczej ubrać, choć te różnice nie są wielkie.
Na początek buty, to chyba najistotniejsza sprawa. Mokre lub wychłodzone stopy (najgorzej jedno i drugie :P ) to nie tylko klęska wyprawy, ale i późniejsze konsekwencje. Ja posiadam i polecam długie buty, wyłożone dwiema wkładkami z filcu. Długie ponieważ śnieg nie sypie się do środka.
<a href="http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=61b3849ceb1baf9e" target="_blank" class="postlink">Obrazek
</a>
Muszą byś solidnie zaimpregnowane, ja używam tylko wosku. Na temat impregnacji będzie więcej w Pracowni Lasoty :lol:
Skarpety mam na razie trochę mroczne gdyż są to zwykłe skarpety "góralskie" Naturalna wełna pleciona na jakichś drutach, czy szydłach
Obrazek
Jak pisałem wcześniej o ile są suche to spoko.
Wiadomo że do każdego stroju używamy owijek, więc i tu one są nieodzowne. Zapobiegają przemoczeniu goleni, oraz sypaniu śniegu do butów.
Dalej - portki. Użyłem wąskich wełnianych, żadne tam szarawary, po wpakowaniu się w jeżynowe chaszcze, dziękowałem Bogom za taki wybór :twisted:
Obrazek
Gaci historycznych nie posiadam więc takowych nie miałem :oops:
Na wierzch ubrałem się na tzw. "cebulke" tj. giezło lniane+ tunika wełniana+druga tunika wełniana
Obrazek
Do przykrycia używałem płaszcza z półkola, który okazał się skuteczniejszy od kurtki zimowej, było naprawdę cieplutko
Obrazek
Przypomnę o niezbędnej fibułce, nie wyobrażam sobie trzymania płaszcza w garści :P
No i głowa, jak wiadomo to przez nią tracimy większość ciepła. Jako że z owłosieniem u mnie słabawo, zaopatrzyłem się na wyprawę, w czapkę z liskiem
Obrazek plus dodatkowo kaptur podszyty lnem
Obrazek
Jako że w "cywilu" nie noszę rękawiczek, to tutaj postanowiłem zabrać. No i okazała się to zbawienna decyzja. Przecież w historycznym stroju nie ma kieszeni 8-) Już niebawem będę miał bardziej poprawne historycznie, jednak teraz musiały mi starczyć j.w "góralskie" , czyli wełna dziargana na czymś tam.
Obrazek
Do reszty ekwipunku muszę dodać jeszcze czekan-laskę, większość z was kojarzy go. Niestety pękł drzewiec podczas rąbania :cry: Pomimo to jest świetnym narzędziem. Polecam także zabranie jakiejś włóczni, kija, toporka. Raz dla podpory, dwa dla macania gruntu. Często można się wpakować na cienki lód przysypany śniegiem. Albo inna pod śniegową dziurę.
Do ekwipunku dodam jeszcze pasek z saxem i kaletką
Obrazek
Przez ramię przewiesiłem sobie bukłak z wodą/grzańcem. Zawsze mieszam wodę z niewielka ilością alkoholu. Po pierwsze woda nie zamarza, po drugie grzaniec, nawet zimny rozgrzewa.
Obrazek
Brak mi jeszcze dwóch bukłaków, jeden na czystą wodę, drugi na olej do kaganka. No ale to już wkrótce ogarnę.
No i worek wyprawowy, zdecydowałem się na niego gdyż mieści mi się pod płaszczem. Koszyk w tym wypadku byłby gorszy. Poza tym przenoszone w ten sposób pożywienie nie zamarza i nie moknie.
Obrazek
Jest to najzwyklejszy w świecie worek ściągany sznurkiem na górze. Z jednym paskiem na ramię.
Jako że pożywienia zawsze się bierze za dużo, tym razem zabrałem minimum. Chleb "Słowiański" z Biedry. wg. mnie bardzo zbliżony do naturalnego pieczywa, trochę kiełbasy swojskiej roboty, no i trochę wędzonej łopatki wieprzowej. Mięska były robione przez mojego ojca. Więc zdrowe, smacze, naturalne. Całość miałem zawinięte w płócienne szmatki i spakowane w skórzane woreczki.
Obrazek
Do wora zabrałem także róg, trochę bardziej dla klimatu, ale jak się okazało po wbiciu go w ziemie blisko ognia Grzaniec się podgrzał. Następnym razem będzie to kamionka. Można nawet w niej coś zagotować.
Obrazek
W razie czego, zabrałem też baranicę(prezent gwiazdkowy od Sigrid :lol: ) Jako że odzyskałem starą baranice, nie zabrałem jej gdyż ze skompresowaniem tego jest ciężko. A tą zabrałem w wór, posłużyła jako siedzisko, a w razie większego zimna mógłbym jej użyć jako okrycia
Obrazek
Ognisko powstało niestety nie historycznie. Nie posiadam ani krzesiwka, ani hubki. Co wkrótce mam nadzieję poprawię. Z rozpaleniem i tak było dużo roboty. Przez dwa tyg. padał deszcz. Dopiero z I na II dzień świąt spadł śnieg i ścisnął mróz. Więc wszystko było strasznie nasiąknięte wodą.
Trasa przebiegała po bezdrożach, było to jakieś 3-4 km przemarszu w linii prostej. Niestety tylko tyle gdyż wyruszyliśmy po 14.00 więc mieliśmy jakieś 2h do zmroku.No i to chyba wszystko, w razie pytań, rad lub niejasności zapraszam do dyskusji. Była to pierwsza moja zimowa wyprawa, wypadła całkiem niespodziewanie. Miałem na przygotowanie dwie godziny. Następnym razem będę mądrzejszy o te doświadczenia.
Dodam parę fotek upamiętniających tą wyprawę.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szczególne podziękowania dla mojego zioma Stokiego, który mi towarzyszył i zrobił fotki.

: czw 08 sty 2015, 01:34
autor: Arnor
Tekst pewnie przyda się każdemu, kto chce iść na pierwszą zimówkę. Warto znać takie - zdawało by się - oczywistości, żeby potem nie mieć zmarnowanej wyprawy.

Ze swojej strony, jako, że już parę razy się zimą szwendałem dodam kilka zdań.

Z doświadczenia wiem, że najbardziej chronić przed zimnem należy stopy, dłonie i głowę (szyję, uszy, twarz ręce). Nigdy nie zmarzły mi nogi ani korpus, a nawet parę razy mi się spociły plecy. Stopy zaś, ręce i głowa owszem.
Na nogach mamy spodnie, tunikę prawie do kolana i owijki prawie pod kolano. Ponadto cały czas chodzimy rozgrzewając się. Korpus jest opatulony zazwyczaj najlepiej. Reszta już nie.

Na stopy bezwarunkowo zakładamy wełnianą skarpetę, a buty i łydkę obwiązujemy owijaczem. Co jeszcze ważne, ja zawsze mam w torbie drugą parę skarpet. Śnieg może wpaść nam do buta, możemy wleźć w kałuże, bagno, rzekę i tragedia gotowa. Mokry but i mróz... źle. W takim wypadku jednak, na pierwszym popasie palimy ognisko, mokra skarpeta na patyk, sucha na nogę i nawet w mokrym bucie można wędrować dalej.

Dłonie, coś o czym często się zapomina. Jak napisał Lasota - strój nie ma kieszeni, więc szybko okazuje się, że bez rękawiczek będziecie cierpieć. Wiatr, śnieg/deszcz i zgrabiałe palce gotowe. Dodając do tego, że często mamy ze sobą jakąś włócznię lub coś podobnego, bez rękawic jest ciężko. Kiedy byliśmy z Wojtusiem na "Szlakiem Lodowych Olbrzymów" nie mieliśmy rękawic a mieliśmy właśnie włócznie. Dopóki było słońce i nie padało jakoś szło. Potem owijałem dłonie w płaszcz i przez niego chwytałem za drzewiec bo palce miałem sine z zimna. Nie polecam.

Głowa to rzecz wiadoma ale warto też zadbać o twarz i koniecznie szyję. Połączenie czapka+kaptur+płaszcz sprawdzają się świetnie. IMO to podstawa.

Podczas zimowych wypraw należy pamiętać o uzupełnianiu płynów. Na mrozie nasze ciało nie upomina się o picie ale nadal go potrzebuje. Trzeba o tym pamiętać, to jedna z podstaw zimowego surwiwalu. Bierzesz dzienny przydział wody i wypijasz go nawet jak Ci się nie chce.
Jedzenie powinno być kaloryczne i dość tłuste. Kiełbasy, sery, wędzone mięso etc sprawdzają się świetnie. Co jest fajne w takiej temp nie zepsują się nawet podczas długiej lub dwu dniowej wędrówki. Na zimę można zabrać też orzechy do pogryzania. Zawierają białko i dobre tłuszcze i można pogryzać je bez postoju uzupełniając energię.

Ja już z niecierpliwością czekam lutego, kiedy będę miał czas ruszyć na wyprawę :) Zimowe przemarsze są niesamowite - klimatyczne, dzikie, surowe i pozostawiają niezapomniane wrażenia :)

Re: Jak przyotować się do zimowej wyprawy/przemarszu

: ndz 08 sty 2017, 23:15
autor: Lesław
Niestety we współczesnych klimatach, ale warto:
Kanał Bushcraftowy, film "Biwak zimowy solo -12'C - bez śpiwora. Bushcraft i Survival":
https://youtu.be/wUmsK3FDplo