Strona 2 z 2

: czw 21 lip 2016, 14:51
autor: Samboja
No i fajnie. Juz mniej więcej wiem w takim razie, co chciałam wiedzieć. Choć mam jeszcze jedno pytanie. Jak farbowałam len korą dębu, to powstały mi plamy kolorów, w niektórych miejscach wyszła barwa bardzo intensywna. Zdecydowałam sie do kolejnego farbowania namoczyć korę, podgrzać roztwór, a następnie wyjąć korę, żeby nie miała bezpośrednio styczności z materiałem i żeby kolor na całej tkaninie był jednolity. Ale na wyjeździe widziałam, że farbowałyście bez wyciągania surowca. Zastanawiam się, czy można byłoby uniknąć plam pomimo gotowania materiału z korą w garze, może istnieje na to jakiś sposób? Zastanawiam sie po prostu, czy w przypadku innych barwników, mniej intensywnych, nie zawierających w sobie garbników, wyjecie surowca nie spowoduje marnego efektu..

: czw 21 lip 2016, 15:00
autor: Arnor
Większy garnek, więcej wody i częściej mieszać. A jeśli chcesz mieć 100% pewności to zrób roztwór, odsącz surowiec i barw w samej wodzie z kolorem. Ja tak farbowałem owocami bzu i mam jednolity kolor. Swoją starą tunikę zaś, farbowałem tak jak Ty i mam w plamy :/

: czw 21 lip 2016, 15:09
autor: Aldis
Plamy są historyczne :)

Na pewno jeśli będziesz farbować w garze, w którym pływają sobie listki, kora, owocki itd będziesz miała intensywniejszy i trwalszy kolor. Ale to się może wiązać z plamami. Chyba, że będziesz miała wielki gar i będziesz mieszać, tak jak napisał Arnor.

Możesz też po prostu długo gotować surowiec, z którego wyciągasz barwnik, a potem odstawić go. Przemyśl jeszcze motyw że barwnik włożysz w lniany woreczek albo z gazy i tak gotuj to ci się nie będzie wszędzie plątał i dotykał bezpośrednio materiału, a woda cały czas będzie naciągać barwnik.

: czw 21 lip 2016, 15:11
autor: Samboja
Aha, czyli tak jak myslalam :) ale kto pyta nie błądzi. A jaki garnek najlepszy? Ja mam emaliowany, ale i tak musze iść po wiekszy wiec mogłabym od razu kupić właściwy.

: czw 21 lip 2016, 17:15
autor: Jorund
Ja barwiłem w takim kotle emaliowanym. Taki jak używały nasze babcie. Zmieścił koc wojskowy i koszule no i można było miąchać. Plus taki ze ma pokrywkę co oszczędza czas i energię. Ma też taką przekładkę ze stali więc następnym razem wykorzystam ją do oddzielania materiału od barwnika 😊 ale to kocioł z czasów komuny. Więc nie wiem czy taki gdzieś znajdziesz.

: czw 21 lip 2016, 17:47
autor: Samboja
Emaliowany na pewno dostanę. A ten twój to potwornie wielki, czy on zajmuje Ci wszystkie palniki? :zdziwko:

: czw 21 lip 2016, 21:35
autor: Jorund
Ja palę pod nim w piwnicy. Mam tam piecyk. Ale wydaje mi się że gar musi być duży. Bo wygodniej mieszać. Nic nie wychlupnie itd.

: czw 21 lip 2016, 22:23
autor: Samboja
No to nie ma innej opcji. Kupuje wielki garnek :)

: czw 21 lip 2016, 22:51
autor: Arnor
Zdecydowanie. Szczególnie jeśli będziesz chciała się bawić w farbowanie więcej niż raz. Wtedy będzie nieodzowny :)

: pt 22 lip 2016, 11:50
autor: Jorund
A od biedy chłopu, bigosu nagotujesz 😊

: pt 22 lip 2016, 12:47
autor: Samboja
Spokojnie, biedy nie przewiduje:)

: ndz 24 lip 2016, 11:44
autor: Jorund
Ale bigos możesz :wink:

: pn 25 lip 2016, 18:49
autor: Samboja
Słuchajcie, a jeszcze w kwestii kolorów - zastanawiam sie jakie nici najlepsze sa do lnianych krajek. Zadaje to pytanie tutaj, bo ewentualnie zastanawiam sie nad zakupem dużej ilości w naturalnym kolorze i dofarbowywanie na wybrane kolory. Ale tu pojawia mi sie kilka pytań - próbowałam farbować dratwe korą dębu i wyszła wielka lipa.. Po pierwsze kolor w ogóle sie nie przyjął, podejrzewam ze z powodu jakiś związków, którymi wydaje mi sie ze nabłyszczają te dratwy ( jakieś woski czy bogowie wiedza co...). Po drugie nie farbowałam dużo a i tak wszystko sie tak masakrycznie splatało, ze całość wyładowała w koszu. Czyli pytanie - jaki len najlepszy na krajki? I czy znacie metody farbowania tych nici czy brać farbowane? Jak tak to gdzie je dostać?

: pt 26 sie 2016, 13:01
autor: Aldis
Nie ma specjalnej metody farbowania lnianych nici. Generalnie len bardzo słabo łapie kolor więc musisz się z tym liczyć :)

Ja kupuje kolorową dratwę. Bo takie nitki, którymi szyjemy są za cienkie